Historia jego choroby

Pewnego dnia Maksymilian bawił się z dziećmi na podwórku. Spadł z huśtawki i niestety bardzo niekorzystnie złamał nogę. Jego rodzice nie mieli samochodu, dlatego musieli zadzwonić po pogotowie. Chłopiec bardzo bał się karetki i szpitala, jednak bardzo bolała go noga, dlatego postanowił, że będzie silny i nie będzie okazywał strachu. W szpitalu złożyli mu nogę i pozostali na obserwacji, ponieważ zdjęcie jego nogi nie wyglądało dobrze. Zaniepokoiło lekarzy. Po badaniach okazało się, że wszystkie wyniki są dobre. Maksiu, bo tak mówiła o nim mama, wyszedł ze szpitala. Miesiąc później złamał rękę, na szkolnej wycieczce, kiedy spadł ze schodów widokowych. Tym razem lekarze pozostawili go na dłużej w szpitalu. Jego wyniki tym razie nie były już tak dobre, jak te po pierwszym badaniu. Okazało się, że chłopiec ma białaczkę. Leczenie rozpoczęło się bardzo szybko. Pierwszą chemioterapię chłopiec przyjął dobrze, z drugą już nie było tak dobrze. Maksymilian choć był małych chłopcem, popadł w depresję, którą trudno było wyleczyć. Jego mama wpadła na pomysł, aby Maksowi kupić psa, którego nazwała Siłacz. Chłopiec zobaczyć go dopiero na przepustce w domu, jednak dał on mu taką siłę, że dalsze leczenie było już tylko wykonywane antybiotykami w domu. Teraz Maksymilian wraz z siłaczem stawia się na wizytę w medycznym ośrodku zdrowia raz w roku.